Jak zostałem komputerowym maniakiem?
Coraz mniej mamy dziś ludzi, którzy pamiętają początki domowej komputeryzacji. Dla mnie przygoda zaczęła się pewnego popołudnia, gdzieś w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych. Studiowałem wówczas na Wydziale Inżynierii Lądowej PW. Na sąsiednim wydziale Elektroniki urządzono pokaz domowych komputerów. ZX Spectrum, Commodore 64, Atari 800XL, technika na niespotykanym wcześniej poziomie. Choć z pokazu zapamiętałem jedynie kolorowe gry, wiedziałem jedno. Muszę mieć taką maszynę.
Zderzenie z rzeczywistością było równie bolesne. Wydatek rzędu 200$, bo z takim trzeba było się liczyć, wielokrotnie przekraczał nasz domowy budżet. Mój ojciec, inżynier, zarabiał wtedy, mniej więcej równowartość 30$. Pomógł szczęśliwy przypadek. Ojciec wyjechał na kontrakt dewizowy do Iraku, budżet nagle był, a usilny lobbying mojej młodszej siostry spowodował, ze staliśmy się posiadaczami Commodore 64 w brązowej obudowie przypominającej pudełko na chleb, z magnetofonem i 2 joystickami za jedyne 250$. Jako bonus, ojciec wysłał z Iraku trzy oryginalne gry na kasetach: Raid Over Moscow, River Raid i Airwolf. Posiadanie „oryginałów” od razu nominowało mnie do zaklętego kręgu lokalnych crackerów, którzy chcieli skopiować sonie moje skarby.
Po kilkudziesięciu bezsennych nocach zderzyłem się z kolejną bezlitosną prawdą. Na jakiekolwiek rozszerzenie zestawu, nie mam co liczyć. Stacja dyskietek kosztowała tyle ile komputer. Ale wirus już pracował.
To wcale nie miała być kolekcja
Kilka lat później, mieliśmy już internet, a za pierwsze zarobione pieniądze kupiłem „wypasiony” klon PC z oszałamiającym procesorem Intel 386DX. Nic nie wróżyło tego, ze mogę powrócić do staroci. Pod koniec 1999 powstała dziwaczna i nowatorska usługa – portal aukcji internetowych Allegro. Przeglądając sobie oferty, ze zdumieniem znalazłem moje stare Commodore. Stacja dysków była dostępna za grosze. Kupiłem ją i tak się zaczęło. Dla zabawy wkrótce dokupiłem młodszego brata mojego komputerka- Commodore 128 oraz kilka różnych modeli innych firm, aby sobie je porównać. Zanim się spostrzegłem, zaczynało brakować miejsca w szafie. Od razu pojawiła się myśl by zbiory jakoś katalogować i wymieniać się informacjami, i sprzętem, z innymi, podobnymi do mnie maniakami.
Tak, około 2001 roku powstała strona internetowa poświęcona moim zbiorom. Hostowana początkowo w państwowym TPI, bez indywidualnej domeny, pisana w pokracznym .html , bo uczyłem się go sam. W 2006 roku skończyło mi się miejsce na serwerze, bo jak okazało wypełniły je jakieś automatyczne logi, o których istnieniu nie miałem pojęcia, a które go gorsza nie dawały się skasować. Dostawca usługi zażądał więcej pieniędzy. A ja przeniosłem się z całym serwisem do innego operatora, kupując przy okazji domenę starekompy.pl
Dlaczego taką? Sam nie wiem. Nazwę wymyślił mój przyjaciel, „guru” od internetu, zarabiający dziennie tyle, co ja w miesiąc, na serwisach „przyrodniczych” dla dorosłych. I tak już zostało.
Dwadzieścia lat później
Minęło wiele lat, ale fascynacja komputerami nigdy mi nie przeszła. Kolekcja staroci kurzy się w kilku piwnicach, nie wiem nawet, co gdzie jest, poza co cenniejszymi eksponatami,które zawsze zabierałem ze sobą podczas licznych przeprowadzek. „Porzucona” strona wciąż działa, choć co roku mam wrażenie, że hosting i przedłużanie domen są coraz droższe. Być może pora obrazić się na ponad 15 letniego dostawcę firmę Home.pl ? Co roku sobie obiecuję, że zrobię nowy casting.
Dojrzałem już do odświeżenia portalu i przepisania go na nowo, może w innej formule, bardziej zbliżonej do blogu lub wiadomości z dziedziny komputerowych staroci. Zdarzają mi się bowiem łamigłówki dotyczące nie tylko starych 8 bitowców, ale nieco nowszych komputerów. Czy próbował może ktoś z Was wymienić dysk twardy w starym iBooku G4? W Acer Aspyre One zajęło mi to dokładnie 2 minuty, przy czym wymiana polegała na odkręceniu jednej śrubki od zaślepki na spodzie komputera. W Apple, po godzinie miałem już wykręconych 30 śrubek, każda inna, nie wiadomo skąd, a dostępu do dysku jak nie było tak nie ma.
Bez obaw, WordPressa, na którym postawiłem nowe wcielenie strony, też nie znam podobnie jak html. Traktuję to raczej jako próbę nauczenia się czegoś nowego, co z wiekiem przychodzi coraz trudniej. Starą stronę pewnie zachowam gdzieś podlinkowaną, oprócz tego, że jest wzorem tego, jak nie pisać stron, to w przeciwieństwie do nowoczesnych CMSów, otwierała mi się na wszystkich starociach podłączanych do internetu.
Zapraszam wszystkich czytelników, starych i młodych pasjonatów komputerów. Nowy projekt czas zacząć.
lipiec 2024
Po raz kolejny walczę z WordPressem. Aktualizacje serwera (dziękuję home.pl) ostatecznie na tyle rozwaliły dotychczasową konstrukcję strony, że nie potrafię jej już przywrócić do działania. Stary motyw WordPressa ostatecznie padł. Przerabiam więc wszystko na nowszy motyw, co jest w miarę łatwe. Ale problemu z linkowaniem i widocznością zdjęć nie daje się rozwiązać żadnym opisanym w internecie sposobem. Pozostała mi żmudna edycja wszystkich wpisów i ponowne podpięcie 1500 grafik. Jestem bliski poddania się i zawieszenia strony.